Edukacja domowa – Fakty i Mity

„Edukacja domowa to teoria spiskowa!” – Naprawdę? 🤔

Edukacja domowa budzi tyle emocji i kontrowersji, co teorie spiskowe o płaskiej Ziemi. Każdy ma coś do powiedzenia, ale czy na pewno wiemy, o czym mówimy? Postanowiliśmy to sprawdzić! Na grupie @edukacjadomowa zapytaliśmy użytkowników o ich opinie na temat najpopularniejszych mitów krążących wokół tej alternatywnej ścieżki kształcenia. Efekt? 322 fascynujące wypowiedzi które posłużyły do stworzenia listy mitów o edukacji domowej. Jesteście ciekawi, co odkryliśmy? Zapraszamy do poznania nowej perspektywy! 😉

Mit „aspołecznych dzieci z ED”

Mit „braku socjalizacji” jest jednym z najczęstszych zarzutów wobec ED. W wyobraźni mas jawi się obraz dziecka zamkniętego w czterech ścianach, odizolowanego od rówieśników. Warto jednak pamiętać, że edukację domową odebrali m.in. Leonardo da Vinci, Wolfgang Amadeusz Mozart czy Thomas Edison. Choć ED z pewnością im pomogła, to nie ona sama uczyniła ich wybitnymi – kluczem był ich własny talent i ciężka praca.

Uczą się nawiązywać autentyczne relacje w różnych sytuacjach i grupach wiekowych, bez presji sztywnych reguł i hierarchii. Jak mawiał Janusz Korczak: „Nie ma dzieci – są ludzie”. ED pozwala dostrzec w dziecku pełnoprawną osobę i dostosować naukę do jego indywidualnych potrzeb.

Rodzice edukujący domowo przytaczają liczne przykłady aktywności społecznych swoich pociech – zajęcia dodatkowe, koła zainteresowań, wolontariat, harcerstwo. Ich dzieci są otwarte, ciekawe świata i ludzi. Czują, że stereotyp „aspołecznych dzieci z ED” wynika z kompletnego niezrozumienia istoty edukacji domowej. Bo kto powiedział, że dziecko musi przebywać w grupie 25 rówieśników przez 8 godzin dziennie, by prawidłowo się rozwijać?

„Nauka w domu to jak szkoła, tylko w domu!”

Kolejny popularny mit zakłada, że edukacja domowa to po prostu przeniesienie szkoły w domowe pielesze. Dziecko siedzi w ławce, tata bije w dzwonek, a mama odpytuje z tabliczki mnożenia. Jak inaczej miałoby to wyglądać? „Pewnie siedzą cały dzień w domu i odrabiają lekcje” – spekulują internauci.

Reakcje rodziców są jednoznaczne – zdumienie pomieszane z rozbawieniem. „O rety, nie wiem jak ci ludzie to sobie wyobrażają. Że się dziecku w domu robi lekcje z przerwami na wc i kanapkę?” – pyta retorycznie jedna z mam. „Zamiast dzwonków na lekcje, u nas dzwoni mikrofalówka oznajmiając, że obiad gotowy!” – żartuje inna.

Podkreślają, że edukacja domowa to zupełnie inne podejście, nastawione na indywidualne potrzeby i zainteresowania dziecka, bez sztywnej struktury lekcji i przerw. Nauka może odbywać się wszędzie i o każdej porze – w domu, w ogrodzie, w muzeum, w kuchni. Bez sztucznych podziałów na przedmioty i bez ocen na świadectwie.

W moim przypadku oznaczało to naukę we własnym tempie, bez presji ocen, co pozwoliło mi w ciągu roku przygotować się do matury, startując z 8% na próbnej matematyce. To doskonały przykład na to, jak skuteczna może być nauka dostosowana do indywidualnych potrzeb.

„Dzieci po ED sobie nie poradzą w dorosłym życiu!”

Wiele obaw budzi też przyszłość edukowanych domowo dzieci. „Jak sobie poradzą na studiach i w pracy bez szkoły?” – martwią się życzliwi. Sugerują, że absolwenci ED mogą być świetnie wykształceni, ale kompletnie nieporadni życiowo.

„Tak, bo patolnia od chlania i palenia za murem w państwowej szkole to świetny przykład zaradności życiowej” – kwitują złośliwie rodzice. I przytaczają przykłady swoich dzieci oraz znajomych po ED, którzy świetnie radzą sobie w dorosłym życiu, są samodzielni, przedsiębiorczy, odnoszą sukcesy.

Ja sam po zakończeniu edukacji domowej nie tylko dostałem się na wymarzone studia w Wiedniu, ale także rozpocząłem imponującą transformację fizyczną – od nadwagi i złego zdrowie 115 kg do biegania ultramaratonów. A wolny czas na edukacji domowej pozwolił mi na połączenie biegania z działalnością charytatywną, zbierając pieniądze na szczytne cele.

Edukacja domowa może być doskonałym przygotowaniem do dorosłego życia, pełnego pasji i zaangażowania na rzecz innych.

Niektórzy próbują też szufladkować edukację domową jako rozwiązanie wyłącznie dla dzieci wybitnie zdolnych, przewlekle chorych lub z niepełnosprawnościami. To budzi stanowczy sprzeciw rodziców, którzy podkreślają, że ED jest dobrą opcją dla każdego dziecka, niezależnie od jego możliwości czy sytuacji rodzinnej. „ED jest tylko dla geniuszy albo dzieci niepełnosprawnych” – nic bardziej mylnego!

„Rodzice wybierają ED dla własnej wygody!”

Najśmieszniejsze i najbardziej absurdalne okazały się mity dotyczące rzekomych ukrytych motywów rodziców. Edukacja domowa jawi się w nich jako fanaberia i wygoda opiekunów, którzy nie chcą wypuszczać dzieci spod swych skrzydeł. „Chcą mieć dzieci ciągle przy sobie, to egoizm rodziców” – oceniają surowo postronni.

Wyobrażają sobie, że rodzic siedzi z dzieckiem non stop, bez wytchnienia. A skoro nie wysyła dziecka do szkoły czy przedszkola, to pewnie chce sobie „odpocząć” od obowiązków. „Dzień z życia rodzica ED – czyli kto tu odpoczywał?” – kpią rodzice, opisując, jak wygląda ich codzienność pełna wyzwań i zaangażowania.

Nic dziwnego, że takie insynuacje wywołują ich oburzenie. Podkreślają, że ED to nie fanaberia, a świadomy wybór i ogromna praca. Robią to dla dobra dzieci, nie dla własnej wygody! Jako dziecko sam byłem świadkiem tej ogromnej pracy i zaangażowania moich rodziców. To właśnie te doświadczenia zainspirowały mnie do stworzenia Chatheroes Academy – innowacyjnej szkoły online, wspierającej uczniów uczących się w domu.

„Dzieci na ED mają zanik mięśni!”

Na koniec wisienka na torcie – komentarz jednej z mam: „Ja ostatnio 'usłyszałam’, że dzieci na ED mają zanik mięśni… Jeszcze takiej bzdury nie słyszałam odkąd mam dziecko w ED”.

Albo historia o dziecku, które „nigdy nie chodziło do szkoły, a teraz, mając 17 lat, wybrało się ze swoją dziewczyną na mały trekking do Norwegii. Sam na to zarobił, dając korepetycje z matematyki i chemii”.

To chyba najlepiej podsumowuje poziom wiedzy (a raczej niewiedzy) na temat edukacji domowej. Czego jak czego, ale zaniku mięśni czy aspołeczności to edukowane domowo dzieci na pewno mogą się nie obawiać. W końcu bez dzwonków i sztywnego planu lekcji mają mnóstwo czasu na ruch na świeżym powietrzu!

Podsumowanie – ED to szansa, nie problem!

Mimo stereotypów i mitów, edukacja domowa w Polsce rozwija się i zyskuje coraz więcej zwolenników. Powstają organizacje wspierające rodziców, ciekawe inicjatywy i grupy społecznościowe. Może za kilka lat ED będzie tak powszechna, że nikt nie będzie już wierzył w te zabawne opowieści o braku socjalizacji czy zaniku mięśni?

Jedno jest pewne – rodzice, którzy zdecydowali się na tę drogę, nie zrobili tego dla własnej wygody, lecz dla dobra swoich dzieci. Wiedzą, że ED to nie tylko forma kształcenia, ale styl życia, który uczy samodzielności, odpowiedzialności i miłości do nauki. I codziennie udowadniają, że był to słuszny wybór.

Moja własna historia pokazuje jednak, że prawda o ED jest zupełnie inna. To nie izolacja i nieporadność życiowa, a droga do odkrywania pasji, rozwijania talentów i realizacji marzeń. To nie fanaberia rodziców, a świadomy wybór i ciężka praca na rzecz dobra dziecka.

Może zamiast wierzyć w stereotypy, warto wsłuchać się w głos tych, którzy sami przeszli tę drogę? Ja i moja innowacyjna szkoła jesteśmy najlepszym dowodem na to, że edukacja domowa to nie problem, a szansa na lepszą przyszłość dla naszych dzieci.

Wierzymy, że dzieląc się swoimi doświadczeniami i wiedzą, mogę zainspirować innych do poszukiwania własnej ścieżki w edukacji i życiu. Bo w końcu o to właśnie chodzi – by każdy mógł odnaleźć swój unikalny sposób na spełnienie i szczęście.

 

Zobacz inne wpisy: